Czas czytania: 5 minut

Strategia marki osobistej

„W głębokich warstwach świadomości wiemy, co powinniśmy robić, jednak w jakiś sposób nie jesteśmy w stanie zacząć” – William James

 

 David Dwight Eisenhower, 34. prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział, że „To, co ważne, rzadko bywa pilne, a to, co pilne, rzadko bywa ważne”.

Sprawy pilne bardzo często przesłaniają nam widok na sprawy ważne. Wiemy, że mamy coś zrobić, jednak kręcimy się w kółko wokół „własnej stodoły”. Robimy rzeczy tylko pilne. Panuje wieczna biegunka organizacyjna, aby ugasić pożary wokół nas, naszej rodziny, zespołu czy firmy. Śpieszymy się, biegamy z wywieszonym językiem, jesteśmy wiecznie zajęci i zmęczeni. Albo zdarza się, że mamy marzenia, które nie są naszymi marzeniami. Realizujemy wizje, które nie są nasze. Nie mamy czasu na myślenie o marce i strategii, wprowadzaniu zmian do codziennego życia czy zatrzymanie się na chwilę refleksji. Tematy “marka osobista” i “strategia marki” odkładasz na później, czyli na tzw. „wieczne nigdy”. Prokrastynacja może wynikać nie tylko z lenistwa, ale także z tego, że nie wierzysz w siebie i swoje umiejętności, masz nastawienie „wszystko albo nic” czy nie umiesz być konsekwentny.

 

 Uff skąd ja to znam? – możesz powiedzieć. Typowe objawy wiecznego odkładnia rzeczy ważnych na później można porównać do płynięcia z nurtem, bez zastanawiania się, po co i dokąd płyniemy. I wtedy warto zadać sobie pytanie czy satysfakcjonuje Cię ten kierunek?

 

Wiele osób i firm działa w ten sposób: bez refleksyjności, siłą rozpędu, łapiąc się każdej nadarzającej się oferty czy zlecenia. Tam, gdzie nie ma planu i strategii lub są one tylko wirtualne, pojawia się mnóstwo przypadkowych i sprzecznych ze sobą aktywności, które mogą powodować stres, i które zabierają czas i energię. A dodatkowo w przypadku takiego działania nie ma mowy o budowaniu spójnego wizerunku Twojej marki.

 

Czy znacie historię o chłopcu, któremu przyśniło się morze?
Jest trochę długa, jednak warto się z nią zapoznać

 

„W pewnej ubogiej wiosce przyszedł na świat chłopczyk. Spędzał swoje dni bezmyślnie, mechanicznie i monotonnie, podobnie jak pozostali mieszkańcy tej dogasającej osady, nie mając pomysłu, co robić z własnym życiem. Aż którejś nocy przyśniło mu się morze. Żaden z mieszkańców wioski ani razu nie widział morza, dlatego też nikt nie mógł potwierdzić chłopcu czy taka bezkresna woda istnieje naprawdę gdzieś na świecie. Kiedy młody chłopak oświadczył, że zamierza wyruszyć na poszukiwania morza ze swojego snu, ludzie w wiosce pukali się w czoło. On jednak spakował się i odszedł. Długo podróżował, aż zatrzymał się na rozstaju. Po namyśle wybrał drogę w prawo i po kilku dniach znalazł się w wiosce, w której mieszkańcy prowadzili spokojne, dostatnie życie. Kiedy młodzieniec opowiedział im o swoich poszukiwaniach morza i marzeniach, aby je ujrzeć, ludzie w wiosce przekonali go, że niepotrzebnie marnuje czas.
– Lepiej będzie, gdy zostaniesz z nami i będziesz tak samo szczęśliwy, jak my wszyscy – namawiali. Kilka lat młody człowiek żył w dostatku i szczęściu. Ale pewnej nocy znów ujrzał morze w swoich snach i przypomniał sobie niespełnione marzenie. Postanowił porzucić wioskę i znów wyruszyć w podróż. Pożegnał się z mieszkańcami, a następnie powrócił do rozwidlenia dróg. Tym razem wyruszył w lewo. Szedł długo, aż przyszedł do dużego miasta. Zachwycił się jego gwarem i mnogością kolorów. Postanowił zostać, a następnie uczył się, pracował, bawił i z czasem całkiem zapomniał o celu swojej
podróży. Po kilku latach jednak sen o morzu powrócił. Dorosły już człowiek pomyślał, że jeśli nie spełni swojego marzenia, to życie nie będzie miało sensu. Dlatego znów udał się na rozstaje i wybrał trzecią drogę – na wprost. Droga doprowadziła go do leśnej polanki. Stał tam domek, a przed domkiem wieszała pranie niezbyt już młoda, ale piękna kobieta.
– Zostań tu ze mną – zaproponowała. Wiele lat przeżyli razem szczęśliwie, wychowali dzieci. Aż pewnej nocy, nasz bohater, który stał się już mocno leciwym mężczyzną, ponownie śnił o morzu. Rano porzucił wszystko i wyruszył w ostatnią już drogę, wybierając ścieżkę kompletnie mu dotąd nieznaną, krętą i wyboistą. Szedł z wielkim trudem i obawą, że prędzej opadnie z sił, niż gdzieś dojdzie. Gdy stanął wreszcie u podnóża wielkiej góry, postanowił wspiąć się na szczyt, mając nadzieję, że choćby z daleka ujrzy morze ze swoich snów. Po kilku dniach wspinaczki, stary człowiek osiągnął szczyt. I wtedy ujrzał z góry wielką przestrzeń, zobaczył rozwidlenie dróg i wioskę, w której mieszkańcy wiedli dostatnie życie. Zobaczył wielkie miasto i chatkę kobiety, z którą spędził wiele wspaniałych lat. A na horyzoncie dostrzegł niebieskie, bezkresne morze. I nim zatrzymało się jego zmęczone serce, wzruszony starzec wyszeptał, że wszystkie drogi, którymi zmierzał, prowadziły do morza, ale żadnej z nich nie przeszedł do końca” (źródło: autor nieznany, znaleziono online).

Często jest tak, że refleksja nad życiem i potrzeba stworzenia planu, strategii, znalezienia Twojego „po co” czy dokonania zmiany pojawiają się za późno, gdy np. ukochana osoba Cię zostawiła, gdy tracisz pracę, bo nie dogadujesz się z szefem czy współpracownikami, gdy rynek i Klienci, na którym działasz zdążył się już zmienić, gdy partnerzy biznesowi przestają widzieć powód, by wybierać Ciebie do współpracy, bo konkurenci się rozwijają, nowi pojawiają się co chwilę i każdy z nich ma w sobie to coś, a Ty jesteś „nijaki” i niczym się nie wyróżniasz. Oczywiście, problemy i kryzysy mogą być twórcze. Zdarza się, że upadek „na samo dno” to dla niektórych jedyna szansa, by dojrzeć, przebudzić się i zacząć działać z sensem i planowo. Często, gdy stoimy nad przepaścią lub pod ścianą, budzi się w nas Wojownik (Archetypowy Bohater), chcemy walczyć ze „smokiem”, mamy motywację i jesteśmy zdeterminowani do zmiany. Natomiast ciężko zacząć coś zmieniać, jeśli siedzimy sobie w wygodnym miejscu, gdzie mamy co miesięc wpływy na konto i mniej lub więcej jesteśmy z tego czegoś zadowoleni. Narzekamy, nic nam się nie chce, jednak tkwimy w „bagienku” bo go znamy i tak jest nam w nim wygodnie. To tzw. „strefa bezpieczeństwa” nas rozleniwia. Możemy mieć całkiem dobrą pracę albo prowadzić biznes przez wiele lat, który nie się będzie niczym się wyróżniał, bez idei, niezdolny do wywoływania emocji wśród odbiorców, bazujący wyłącznie na usłudze czy produkcie. Osoby, które zastanawiają się, czy warto poświęcać czas na przygotowanie strategii, przeraża często samo słowo strategia. Wydaje się, że to coś czasochłonnego i kosztownego. A przecież można zorganizować warsztat lub sprint strategiczny. 

Jeśli myślisz o strategii marki to rekomenduję przemyślany proces strategiczny np. udział w warsztatacie, podczas którego możesz wyłączyć się od spraw bieżących i włączyć myślenie o marce, aby ustalić kierunek dla marki. Jednak, jeśli nie masz na to czasu i pieniędzy, są jeszcze inne opcje np. konsultacje i praca coach’ingowa.
.
Strategia marki to:
– pomysł na długofalową unikalność i autentyczność marki,
– GPS wytyczający kierunek Twoich działań,
– zbiór zasad, który wyznacza wartości i zachowania, określa, czego nigdy nie będziesz robić, bo jest to sprzeczne z Tobą. 

Warto także pamiętać, że strategia to coś więcej niż spisanie tego, co już wiesz o sobie samym czy swojej marce. Strategia jest wizją przemyślanego rozwoju marki osobistej lub marki biznesu. Warto mieć plan i kierunek działania, bo nie trzeba się wtedy zastanawiać, co będzie za następną górą czy zakrętem. Po prostu idziesz do przodu, realizujesz wyznaczone zadania, monitorujesz postępy i elastycznie wprowadzasz zmiany, jeśli są potrzebne

 

 Źródełko:

„Zaczynaj od po co?” Simon Sinek

 

 

 

Anna Kazusek

O AUTORZE